Dawid Kubacki pisze nową historię polskich skoków
U schyłku ''małyszomanii'' pojawiła się obawa, że na tym koniec. Odchodzi Małysz – wracamy na ziemię... Ogromne pieniądze, które ''Orzeł z Wisły'' przyciągnął do skoków, wykreowały paru celebrytów, z Apoloniuszem Tajnerem na czele. Prasa brukowa pieje z zachwytu, kiedy prezes PZN poślubia kolejne partnerki - nominalne rówieśniczki jego wnuczek. Na szczęście objawił się również potencjał sportowy Kamila Stocha i moda na skoki trwała dalej. Skoczek z Zębu przejął pałeczkę od Adama i uzupełnił jego kolekcję o brakujące trofea, czyli złote medale olimpijskie. Dokładnie trzy, aby nie było mowy o przypadku.
Nadal nie mieliśmy jednak kompletnej drużyny. I wtedy podjęto brzemienną w skutkach decyzję o zatrudnieniu austriackiego trenera Stefana Horngahhera. Pod jego pieczą do światowej czołówki dorównywać zaczęli: Piotr Żyła, Maciej Kot oraz on – Dawid Kubacki. Nie odnosili tak spektakularnych sukcesów, jak Małysz i Stoch, ale gwarantowali już określony poziom, co potwierdzały kolejne zwycięstwa biało-czerwonej drużyny. Dlatego z niepokojem przyjęto przed rokiem odejście austriackiego szkoleniowca. Istniały obawy, że wraz z nim skończą się sukcesy naszych skoczków.
W miejsce Austriaka zatrudniono Czecha. Michala Doleżala. Początek bieżącego sezonu nie napawał zbytnim optymizmem. Dopiero tygodnie poprzedzające Turniej Czterech Skoczni wlały nadzieję w serca polskich fanów. Najpierw spektakularny triumf drużyny a później zwycięstwo indywidualne Stocha w Engelbergu. I to w tym ostatnim upatrywano kolejnego triumfatora w prestiżowym turnieju na niemieckich i austriackich skoczniach. Pracownica włoskiego hotelu także i stąd jej lapsus, opisany we wstępie.
A Dawid Kubacki? Już przed rokiem zasygnalizował, że nie chce być jedynie członkiem złotej drużyny. Został mistrzem świata. Indywidualnie. Dla siebie. I dla nas. Nie brakowało wówczas komentarzy, mówiących o ''fuksie''. Istotnie, okoliczności pogodowe sprawiły, że późniejszy zwycięzca awansował po drugiej serii na szczyt, chociaż po pierwszej zajmował miejsce w trzeciej dziesiątce! To ewenement. Jeżeli ktoś jednak miał wątpliwości, czy Kubacki – to przypadkowy mistrz świata – zostały one rozwiane na przełomie grudnia i stycznia.
Mamy kolejnego herosa światowych skoczni! Gwiazda Dawida Kubackiego rodziła się w bólach. Oby nam jaśniała na firnamencie skoczni narciarskich całego świata jak najdłużej! To nieprzypadkowe życzenie. W beczce miodu z obecnymi sukcesami nie sposób nie dostrzec bowiem symbolicznej łyżki dziegciu. Uważny obserwator zauważy lukę pokoleniową, z jaką mamy do czynienia. Małysz, Stoch, Kubacki... i co dalej? Pierwszy od dawna nie skacze, Stoch przekroczył trzydziestkę, a Kubacki się do niej zbliża. Z całym szacunkiem dla pozostałych, lecz godnych nastepców nie widać! Bywa, że z trudem kwalifikują się do konkursów. Ale może niepotrzebnie się ''czepiam''? Cieszmy się chwilą! Brawo Dawid!
aczyg
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj